Niemcy zajęli Radom 8 września 1939 r. Wkrótce też ruszyło prześladowanie Żydów - rabunki, pobicia, publiczne upokarzanie. Generalny Gubernator Hans Frank 25 października w Radomiu powiedział: „Z Żydami się nie cackać. Co za radość - nareszcie można dobrać się do skóry rasy żydowskiej. Im więcej umiera, tym lepiej (…). Niech Żydzi poczują, żeśmy przyszli (…). Żydów będziemy uciskać wszędzie, gdzie tylko będziemy mogli”. Żydom nakazano nosić opaski z tzw. gwiazdą Dawida, wprowadzono przymus pracy, zakaz korzystania z urządzeń publicznych, a nawet chodzenia po chodnikach, konfiskowano majątek.
3 kwietnia 1941 r. wyszło rozporządzenie starosty radomskiego Hansa Kujatha o utworzeniu zamkniętych dzielnic mieszkaniowych dla Żydów, tzw. dużego getta w Śródmieściu i małego na Glinicach. W ciągu kilku dni Polacy zamieszkujący wskazane obszary mieli je opuścić, zaraz potem musieli stawić się tam Żydzi. Trzon dużego getta stanowiła ul. Wałowa z przyległymi ulicami, czyli teren tradycyjnie zamieszkały przez Żydów. Od północy granicę wyznaczała ul. Reja, w środku znalazły się uliczki przylegające do Rynku: Szpitalna, Żytnia, Mała, Grodzka aż do Wałowej. Po drugiej stronie Rynku w getcie były m.in. Bożnicza, Podwalna, Bernardyńska i dalej Plac Stare Miasto z przyległościami. Obszar ten posiadał w miarę zwartą zabudowę, tak że granice jego stanowiły ściany kamienic. Nie było więc żadnych specjalnych murów jak np. w getcie warszawskim. Nakazano jedynie zamurowanie wychodzących na polską stroną okien w kamienicach, a jedyna brama, przy której dyżurowali policjanci polscy i żydowscy, stanęła u zbiegu ul. Wałowej i Żeromskiego. W dużym getcie znalazło się, z czasem po przesiedleniach ludności żydowskiej z okolic Radomia, nawet do 25 tys. osób.
Warunki życia w getcie były bardzo złe. Panowało ogromne przeludnienie, w jednej izbie gnieździło się nawet kilkanaście osób, brakowało żywności, szerzyły się choroby, większość mieszkańców zmuszano do ciężkiej pracy. Za wyjście poza getto bez przepustki groziła najpierw kara pieniężna, wywózka do obozu, w końcu - kara śmierci. Niektóre akcje niemieckie wymierzone były w konkretne grupy - np. w działaczy przedwojennych lewicowych partii, rytualnych rzezaków, administrację. Jednak śmierć równie dobrze mogła spotkać każdego, bez żadnego powodu. Życie Polaków, a w jeszcze większym stopniu Żydów, na terenie okupowanej Polski dla Niemców nie znaczyło nic.
W styczniu 1942 r. na konferencji w Berlinie szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy - Reihard Heydrich przedstawił plan „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, czyli fizycznej likwidacji 11 milionów Żydów zamieszkujących Europę. Akcję zaszyfrowano pod kryptonimem „Reinhard”. Akcją w dystrykcie radomskim kierował Wilhelm Josef Blum.
Akcja likwidacyjna została przeprowadzona w dwóch etapach. 4 - 5 sierpnia eksterminacji poddano getto na Glinicach, od 16 do18 sierpnia - śródmiejskie. Akcję nadzorował osobiście dowódca SS i policji Herbert Böttcher.
5 sierpnia, po spędzeniu na dworzec Żydów z Glinic, okazało się, że Niemcy przygotowali za dużo wagonów. Böttcher rozkazał więc przyprowadzić dwa tysiące osób z dużego getta. Wczesnym rankiem wypędzono mieszkańców z domów przy ulicach: Wałowej, Pereca, Bóżniczej, Zatylnej, Starokrakowskiej. Po oddzieleniu posiadających karty zatrudnienia, wyselekcjonowano około 2 tys. osób. Zapełniony pociąg opuścił Radom około godz. 9. Szacuje się, że do Treblinki odjechało w sumie tego dnia ok. 10 tys. radomskich Żydów. Wszyscy zostali tam zamordowani.
Wieczorem 16 sierpnia rozpoczęto instalowanie oświetlenia wzdłuż granic getta, otoczyli je też niemieccy żandarmi, na bocznicy kolejowej czekało już 50 wagonów. Akcją dowodził osobiście Wilhelm Josef Blum. Z getta wypuszczano, po sprawdzeniu dokumentów, jedynie młodych zatrudnionych w fabrykach poza gettem. O północy zapalono reflektory i rozpoczęto wypędzanie z części domów. Ludzi gromadzono na placu Stare Miasto, oddzielając młodych i zdolnych do pracy od reszty. W trakcie opróżniania domów i selekcji dochodziło do mordowania na miejscu. W tzw. ogrodzie Pentza (dzisiaj, okolice początku ul. Limanowskiego) zamordowano pensjonariuszy domu opieki, zastrzelono też wszystkich pacjentów położonego opodal szpitala. W nocy z 17 na 18 sierpnia odbyła się kolejna selekcja na Starym Mieście pozostałych jeszcze przy życiu radomian.
W sumie podczas likwidacji dużego getta zabito na miejscu do tysiąca osób, ponad 18 tys. wywieziono do Treblinki. Z transportu uciekł najprawdopodobniej tylko jeden człowiek, Nusyn Berkowicz. Udało mu się przeżyć wojnę.
Około 4 tys. ocalonych Niemcy zgromadzili w rejonie ul. Szwarlikowskiej. Zanim przydzielono ich od fabryk, musieli pochować w ogrodzie Pentza zamordowanych podczas likwidacji getta współbraci. Porządkowali też teren getta, gromadząc w określonych miejscach wszystko, co według Niemców stanowiło jakąkolwiek wartość - meble, ubrania, złom itd. Do budynku dawnej koszernej rzeźni zniesiono wszystkie przedmioty kultu religijnego, sprowadzono tam też ukryte przez rodziny w zakamarkach domów dzieci. SS-mani najpierw strzelali do nich, a potem wrzucili do budynku granaty.
Likwidacji getta nie przeżyła też większość członków rady starszych Judenratu i żydowskiej administracji oraz policji. Zginął, spiesząc na ratunek katowanemu przez Niemca dziecku, ostatni rabin Radomia Chil Kestenberg.
Po wojnie Blum i Böttcher zostali wytropieni przez ocalałych radomskich Żydów w Niemczech i przekazani do Radomia. Sąd Okręgowy uznał ich winnym zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną. Blum został skazany na karę śmierci 19 sierpnia 1947 r. (dokładnie 5 lat po zakończeniu likwidacji dużego getta), a Böttcher 18 czerwca 1949 r.
Alfred Lipson, jako przydzielony do pracy w fabryce mebli na Zamłyniu, był podczas likwidacji poza gettem. Wspomina: „Zaświeciły reflektory (…) odsłaniając skazane na zagładę getto, jak wielką scenę. Nikt nie spał tej nocy w getcie, my też nie. Nigdy nie widziałem pogromu czy pola bitwy, ale dźwięki, jakie do nas dochodziły, wskazywały na kombinację jednego i drugiego. Strzelające karabiny maszynowe, pistolety, wykrzykiwane komendy, rozdzierający serce płacz dzieci, krzyki spanikowanych ludzi, wszystko mieszało się dając obraz tragedii. Słuchając tego godzinami popadliśmy w rozpacz, tracąc nadzieję, patrzyliśmy tylko na siebie bez słowa. Blisko świtu nie byliśmy już pewni, czy to nie jakiś tylko koszmar. No bo jak coś takiego może dziać się naprawdę w sercu cywilizowanej Europy, na oczach całego świata? (…) W środę rano (akcja likwidacji ruszyła nocą z niedzieli na poniedziałek - przyp. red.) w getcie panowała martwa cisza. Zostało ono wyczyszczone z Żydów poza jednym blokiem budynków na Szwarlikowskiej”.
Alfred Lipson, przebywając po wojnie w USA, zebrał wspomnienia ocalałych Żydów radomskich i doprowadził do wydania „Księgi Radomia. Historii zgładzonej przez nazistów społeczności żydowskiej w Polsce”. Wśród wielu wspomnień zamieścił tam i swoje.
Bibliografia:
S. Piątkowski, Dni życia, dni śmierci. Ludność żydowska w Radomiu w latach 1918-1950, Warszawa 2006, s. 41-57; B. Gotfryd, Antoni Gołębiarz i inne opowiadania o Holocauście, Wrocław 2005; „Księga Radomia. Historia zgładzonej przez nazistów społeczności żydowskiej w Polsce”, Radom 2017.
Pełne opisy do zdjęć:
1. Centrum tzw. dużego getta, ul. Wałowa i brama do niego prowadząca, Narodowe Archiwum Cyfrowe
2. Decyzja o utworzeniu getta, Archiwum Państwowe w Radomiu,
3. Afisz informujący o wyroku na kata getta